07-15-2016, 07:21
Witam na forum. Ja mam to szczęście, że nie potrzebowałam jeszcze pomocy dla swoich bliskich, a podkreślam "jeszcze" bo niestety, każdy z nas się z tym spotka. Od lat obserwuję zmagania znajomych z chorobami bliskich w najróżniejszych przypadkach. Przyczyna jest nowotwór, przypadkowy zabieg, porażenie mózgowe czy udary lub paraliże bez poznania przyczyny. Czy to jest dziecko, czy dorosły, tak samo walczy o niezależność - nikt nie chce byc obsługiwany w nieskończoność i nie chce polegać na kimś, choćby najmilszym i najbliższy. Często niemocy zaczyna towarzyszyć agresja ,a najbliższe osoby znoszą to bardziej lub mniej cierpliwie. Czasami nie mają pomysłów do motywacji, czasami są już zmęczeni ale każdy łapie się najmniejszego śladu nadziei, nowej wiadomości w mediach, nowego sposobu na wyjście z impasu. Często brakiem motywacji są oklepane "znawcze" opinie ludzi zupełnie nie znających się na rzezcy, ale czasami tez i specjalistom. A jednak byłam świadkiem kiedy intuicja matki była silniejsza i "upierdliwość" spowodowała szybsze zdiagnozowanie i prawidłowy kierunek poszukiwania specjalisty(rodzice to już są po pewnym czasie specjalistami od chorób swoich dzieci - i to nie w tym znaczeniu o którym myślą niepozytywnie lekarze). Nie raz też widziałam niezwykłe powroty do pełnej sprawności osób skazanych przy wypisie ze szpitali na - nierokujących pacjentów leżących. Zdecydowanie działania, zgłębienie wiedzy na temat choroby i NASZA wiedza o bliskim to WIEDZA, której nie posiada nikt! To my czytamy drobne gesty, to y wiemy o ulubionych zajęciach, pasjach i to my możemy zmotywować nasze dzieci, rodziców, partnerów - nawet używając forteli - ale tu chodzi o jak najpełniejszą definicję zdrowia. Bo nam zależy i to my pierwszi nigdy nie powinniśmy odpuszczać, a wyroki szpitalne nie są ostateczne.